Prof. zw. dr hab.
Mirosław Skarżyński
Czuliśmy przed Nim respekt. Błyskotliwy, czasem złośliwy,
nie tolerował głupoty i ciągnął nas w górę. Był znakomitym naukowcem.
Literaturę piękną pochłaniał, a książek się pozbywał, żeby mieć
na półkach miejsce na słowniki. Od niechcenia rzucał jakimiś
fragmentami z bułgarskiej klasyki, albo szczegółowymi faktami
z XIX-wiecznej historii Polski. Albo ze swoich długich rozmów
z Bohdanem Cywińskim, z którym dzielił locum podczas nauczania
w Wilnie. Pierwszorzędny pedagog z nosem do młodziaków, których
swoimi sposobami wyławiał (jest pośród nich i dzisiejszy krakowski
profesor teorii literatury, i dyrektor Festiwalu Conrada). Znakomity
humanista, rasowy przedstawiciel polskiej inteligencji, wywodził się
w prostej linii od Żeromskiego, choć w życiu by nie przyznał,
że realizuje jakąś społeczną "misję". Wyrazisty, niezwykły facet
z kpiącym, ukrytym za okularami uśmiechem w oczach, brodacz,
w trenczu i z fajką... Potomek szwoleżerów (nie chciał o tym mówić),
represjonowany działacz podziemia (nie chciał o tym mówić),
intelektualista (wyśmiałby nas), erudyta (dostałoby się za tę ocenę)...
Był tytanem pracy, człowiekiem niezwykle skromnym. Żądał od nas
"odwagi myślenia". Po latach propozycję przejścia na "ty" i wspólne
wyjścia odebraliśmy jako nobilitację. Uważnie nas obserwował, kibicował
nam w dorosłym życiu. Zbyt rzadko do Niego dzwoniliśmy
i odwiedzaliśmy Go w Krakowie. Przyjaciel, wzór i mistrz.
Agnieszka Lipińska i Maciej Dajnowski