Obca Mu była nienawiść, wywyższanie się, brzydził się
donosicielstwem, zwalczał zawiść, zwłaszcza w środowisku
lekarskim. Mimo upływu pięciu lat pamięć o Nim jest ciągle żywa, zwłaszcza wśród pacjentów, którzy wieść o tym, że już nie mogą zwrócić się do Niego o pomoc, przyjmują do dziś ze szczerym smutkiem.
Pozostawił po sobie pustkę, wraz z Nim coś się skończyło, coś
pięknego umarło, odeszło na zawsze. Jak mówi jego ukochana
wnuczka Ola: ,,Dziadek poszedł do Nieba i już nie wróci".
Na koniec kilka słów, które sam napisał: ,,Pracowałem również
społecznie w organizacjach społecznych, zawodowych i
związkowych - w moim głębokim odczuciu dla dobra polskiego
społeczeństwa i dla dobra chorych ludzi, starałem się być zawsze
tam, gdzie można było pracować
dla dobra człowieka i dobra Ojczyzny".
Dzięki medycynie pomógł wielu ludziom, poświęcił się jej.
Jeden raz liczył na jej wdzięczność, bezskutecznie