Nadaj nekrolog
Imię i nazwisko:

Władysław Drajczyk

Region:
Wrocław
Data emisji:
08.10.2021


Wspomnienie (14 IX 1907 10 X 1961)


Władysław Drajczyk

Zmarł dokładnie 60. lat temu, 10 października 1961 roku.
Urodził się w Chrząstowie, woj. kieleckie.
W rodzinie mistrzów stolarskich z ojca Jana i matki Krystyny
z Wenclów z Raciborza. W wieku trzech stracił ojca, wówczas
rodzina przeniosła się do Warszawy. W Warszawie pobierał nauki
w latach 1915-1921. Następnie udał się do rodziny do Łucka,
gdzie odbywał praktykę stolarską w warsztacie Tow. "Rozwój"
w Kiwercach a następnie w Łucku. Służbę wojskową odbył w 80 pp.
w Słoninie (20 DP, po walkach we wrześniu nazwana
przez Niemców "żelazną"). Ukończył szkołę podoficerską DAK,
i w stopniu kaprala został zwolniony do cywila. Podjął pracę w firmie
stolarskiej brata Stefana. Wiosną 1939 roku został zmobilizowany
do macierzystego pułku. Wojnę zakończył z 80 pp. w okolicach Warszawy
i powrócił do Łucka, gdzie pomagał bratu w prowadzeniu firmy
stolarskiej. W tym czasie wstąpił do "leśnych". Nikt z rodziny dokładnie
nie wiedział, aczkolwiek domyślano się gdzie przebywa i co robi.
W 1943 roku ożenił się i . Dopiero po wkroczeniu Armii Radzieckiej
w 19 marca 1944 r. ujawnił się z oddziałem AK, i został zmobilizowany
do Wojska Polskiego. Otrzymał przydział do 1. Korpusu Pancernego
do formującej się 10. Kompanii obrony chemicznej, jako dowódca
drużyny kapral, następnie w listopadzie 1944 r. został skierowany
do szkoły oficerskiej w Sawinie. Po promocji na stopień oficerski
25 marca 1945 roku otrzymał przydział do 1. Korpusu Pancernego
na zastępcę dowódcy 10. kompanii obrony chemicznej. Szlak bojowy
przeszedł z korpusem tj. od Nysy do Mielnika w Czechosłowacji. Z armii
odszedł pod koniec 1945 roku (demobilizacja). Jako były mieszkaniec
Łucka, oraz żołnierz 2. armii WP, otrzymał w rekompensacie
po zostawionej firmie stolarskiej w Łucku gospodarstwo rolne jako
osadnik wojskowy w miejscowości Miedziana Nr 50. Po czterech latach
przeniósł się do Olszyny Lubańskiej. Gdzie otrzymał posadę majstra
stolarskiego w Spółdzielni Tartaczno-Stolarskiej "Przyszłość". W tym
też czasie dała znać choroba płuc. W 1956 roku przeszedł na rentę. Mimo
to dalej parał się stolarką w domu, gdzie miał bardzo dobrze wyposażony
warsztat stolarski, (w którym to ja bardzo lubiłem "buszować"). Niestety
choroba czyniła bardzo poważne wyniszczenia organizmu i ojciec
w godzinach wieczornych 10 X 1961 roku opuścił ten świat. Został
pochowany w Olszynie Lubańskiej. Twierdził, że wykonywał swoje
obowiązki jak każdy żołnierz, z tym, iż miał więcej szczęścia od innych gdyż przeżył?
Ogólnie był lubiany, ale miał też swoje i słabe strony,
co w głowie to na języku. O walce w okolicach Łucka z UPA i Niemcami
oraz szlaku bojowym z 1.Korpusem Pancernym ojca wiem niewiele
(w CAW-e zachowała się teczka oficerska). Pytając często ojca na temat
wojny, jego wspomnień ojciec odpowiadał synu jeszcze nie pora jeszcze
nie czas (miałem wówczas 12 lat), niestety ta pora nigdy nie nadeszła.
Tajemnicę zabrał z sobą może i dobrze? Często powtarzał, aby moje
pokolenie nigdy nie musiało widzieć, robić i przeżywać to, co On przeżył.
Tak to już 60. lat, jak odszedłeś do "krainy wiecznych snów", gdzie nie ma
problemów i zmartwień i wszelakich chorób. Odszedłeś, chociaż chciałeś
nam jeszcze tyle przekazać i nauczyć. Brakło Tobie Ojcze czasu
na ostrzeżenie mnie i siostry przed niebezpieczeństwami, które czekają
na nas, będą nam towarzyszyć przez wiele lat. Chciałeś nam wskazać
drogę, która będzie mniej wyboista i kręta. Niestety nieubłagalna choroba
wyrwała Ciebie, z naszego kręgu. Zabrakło Ciebie w najważniejszym
momencie naszego życia. Na krótko przed Twoim odejściem już
wyczuwałem Twój niepokój, ale to Ty tylko wiedziałeś, że nie zdążysz
przekazać nam wszystkiego, przekazać nam, chociaż część swojego
zasobu wiedzy i doświadczenia. A, nam przyszło zmierzyć się z twardą
rzeczywistością, trudnościami dnia codziennego. Jakże nam właśnie
w tym czasie potrzebne było Twoje słowo otuchy czy tylko pokazany
palcem kierunek. Zastanawialiśmy się, jaką Ty byś dał nam radę
i podpowiedź? I, tak upłynęło 60. lat, w rozmyślaniach, wspomnieniach
i zadumie. Gdy odwiedzam Twój grób, nie mogę się oprzeć, pójść
i zobaczyć "Nasz Dom", w którym spędziliśmy pod Twoim okiem lata
dzieciństwa i młodości. Często przy spotkaniach wspominamy nasz
wspólny spędzony czas w naszym przydomowym ogrodzie. Czas
beztroskich zabaw, figli i różnych gier. Ty byłeś "motorem", naszych
harców. Łza się w oku kręci, za tamtymi czasami.
I, nadszedł ten dzień, w którym odszedłeś. Byłeś dla nas wzorem prawości
i skromności, i takim pozostaniesz. Zostawiłeś pustkę i ogromny żal.
W naszej pamięci zostały, Twoje gesty, słowa i uśmiech.
Śmierć Twoja zamknęła jeden z etapów życia naszej rodziny, ale tak
naprawdę to zrozumieliśmy dopiero po wielu latach.
Dopóki my żyjemy, Ty będziesz żyw.


Syn, córka z rodzinami


Szukaj nekrologów i wspomnień

Powiadom znajomego

Inne nekrologi