Nadaj nekrolog
Imię i nazwisko:

Stanisław Grzybkowski

Region:
Łódź
Data emisji:
29.10.2021


Epitafium dla
Stanisława Grzybkowskiego

Stanisław
Grzybkowski

urodził się 10.05.1943 roku, a zmarł 29.10.2019 roku.
Należał zatem do pokolenia wojennego.
Wczesne dzieciństwo spędził w miejscu urodzenia w Opoczyńskiej wsi;
Jego Rodzice to Maria z Mastalerzów i Jan Grzybkowski.
Miał zarówno starsze (brat Bronisław, siostra Krystyna)
jak i młodsze rodzeństwo: (brat Tadeusza).
Tuż po II wojnie światowej Rodzice wraz z czwórką dzieci przenieśli się
do Łodzi, gdzie zamieszkali w Śródmieściu na ul. Cegielnianej,
naprzeciw teatru Wojska Polskiego. Niebawem ulicę jak i teatr
przemianowano na Stefana Jaracza. Wielokrotnie, w czasie wakacji,
bywał jeszcze w rodzinnej wsi; wtedy utrwalało się Jego upodobanie
do takich zalesionych, pagórkowatych terenów.
Ponieważ w czasie wojny miały tam miejsce potyczki partyzantów z Niemcami,
to Stanisław z rówieśnikami (kilku-kilkunastoletni chłopcy)
znajdował tam liczne militaria. W czasie roku szkolnego, przedmioty te,
poprzez lekturę historycznej literatury, poszerzały Jego wiedzę w tym
zakresie, a hełmy służyły jako miski do nakładania karmy dla psów.
Z kolei w Łodzi, po powrocie z wakacji, inny świat rozwijający
wyobraźnię stanął przed nim otworem teatr. Często udawało mu się
dostać na "gapę" na przedstawienia teatru Wojska Polskiego,
Pamiętajmy, że w tym okresie (zburzonej Warszawy) Łódź
przejęła funkcję kulturalnej stolicy Polski. Oczarował go ten świat teatru
pozostawiając ślad w jego psychice na całe życie.
Może dlatego wiele lat później tak bardzo odpowiadała mu praca
w Wytwórni Filmów Oświatowych, gdzie realizowano,
obok filmów dokumentalnych, także te fabularne.
Tę teatralną pasję przelał na syna Wiktora, którego zabierał
na wszelkie możliwe przedstawienia realizowane nie tylko z myślą o dzieciach.
I wreszcie kolejna pasja - sport. I to różne dziedziny.
W latach 50. i 60. mnóstwo klubów, było otwartych dla młodzieży
o różnorodnych zainteresowaniach. Próbował trenować w wielu
konkurencjach, preferując jednak piłkę nożną. Kontuzja uniemożliwiła
Jego dalszą karierę w tej dziedzinie, ale dzięki uprawianiu sportu
całe życie był szczupłym, fizycznie sprawnym mężczyzną.
Pasję do tej dyscypliny "przelał" na brata Tadeusza, który został
podstawowym zawodnikiem znanego łódzkiego klubu "Włókniarz".
Liczne zainteresowania i oczytanie w różnych dziedzinach
(kultura, historia, polityka, sport) sprawiły, że był ciekawym rozmówcą
dla bliższych i dalszych znajomych. Cieszył się wśród nich jak i Rodziny
opinią człowieka życzliwego dla innych ludzi, który trudne sytuacje
potrafił rozładować żartem i finezyjnym poczuciem humoru.
Umiejętności słuchania innych i dyskusji z Nimi sprawiły, że był
chętnie podejmowany przez wielu ludzi, także sąsiadów z ogrodów
w Siedlątkowie nad Zbiornikiem Jeziorsko, gdzie w okresie letnim spędzał
z najbliższą Rodziną i braćmi mniejszymi dużo, dużo czasu.
Dla bliskich był opoką, człowiekiem odpowiedzialnym,
organizującym życie domu. Ale nie tylko.
I tu trzeba wspomnieć o Fatimie, kotce dachowcu.
Generalnie był przeciwnikiem trzymania zwierząt w budownictwie
z wielkiej płyty. Ale pod presją Rodziny ugiął się i Fatima
(imię królewskie nadał jej dla kontrastu z plebejskim pochodzeniem
- wzięta ze wsi z mleczarki, pomieszczenia do schłodzenia
i przechowywania mleka, stała się Jego ulubienicą.
Z bardzo drobnego, zabiedzonego filigranowego kociaka
wyrosła na piękną kruczo-czarną kotkę.
Od pojawienia się w naszym domu Fatima zawsze trzymała się blisko Pana.
Wymyślał jej rozmaite zabawy, które rozwijały jej spostrzegawczość i refleks.
Efekty są zauważalne do dziś - Fatima bardzo szybko lokalizuje nowe przedmioty,
które pojawiają się w miejscu jej stałego pobytu,
jak też łatwo odnajduje się w nowym terenie. Jednocześnie pozbywała
się bojaźni przed wszystkim, co obce i nieznane - towarzyszyła nam
przy prawie wszystkich pracach ogrodowych.
Wśród sąsiadów na wsi zawsze budziło zdziwienie jej zachowanie,
a przede wszystkim wspólne spacery z Panem. Fatima zatrzymywała się
tam, gdzie jej Pan, który będąc osobą towarzyską, bardzo pogodną
i z ogromnym poczuciem humoru lubił rozmawiać z sąsiadami,
stojąc czy to przy ich płocie na zewnątrz czy też wchodząc na teren
poszczególnych ogrodów. Fatima zawsze Mu towarzyszyła z wyjątkiem
tych posesji, gdzie mieszkały, duże, agresywne i do tego hałaśliwe psy.
Ale sama też inspirowała Pana do wspólnych spacerów np. w swoje
ulubione miejsca po trawę, którą czyściła żołądek. Kiedy Pan wyjeżdżał
i zostawiał otwartą bramę (co znaczyło, że wyjazd miał trwać krótko)
Fatima zawsze na niego czekała przy wjeździe - Jego przybycie do ogrodu
oznaczało atrakcyjne zajęcia. Kolejny ulubiony element ogrodu
i Pana i Fatimy to oczko wodne. Wystarczyło tylko zawołanie
"Fatima idziemy karmić rybki" a ona, gdziekolwiek była,
pędziła w kierunku oczka. Oboje stali przy nim długo, przyglądając się
- Pan kolorowym karasiom, a Fatima żabom, które wnosiły dużo życia
do tego fragmentu ogrodu. Dla niej było to także miejsce gaszenia
pragnienia. Lubiła także spać na tarasie, na fotelu ogrodowym,
zwłaszcza kiedy Pan odpoczywał na sąsiednim fotelu.
Fatima bardzo odczuła śmierć Pana. Zarówno w mieszkaniu jak
i w ogrodzie trzyma się miejsc, gdzie razem z Panem razem wędrowali
czy odpoczywali. Teraz z Synem staramy się poświęcać Jej dużo czasu,
ale mimo upływu dwu lat od tamtego bolesnego dla Nas wydarzenia,
Fatima nadal szuka Pana. zarówno na terenie ogrodu jak i poza nim.
Obchodzi cały ogród, następnie wchodzi na pięterko, gdzie spała obok Niego.
Szuka go wydając z siebie bardzo głębokie dźwięki,
podobne do tych, gdy szukała nas w czasie urlopu.
Niestety Fatimo, pewne wydarzenia są nieodwracalne.
Może spotkacie się w przyszłości w krainie wiecznych spacerów?
Żegnaj Stasiu, będzie nam wszystkim bardzo Ciebie brakowało.

Żona Maria, Syn Wiktor, Siostra Krystyna


Szukaj nekrologów i wspomnień

Powiadom znajomego

Inne nekrologi