W dniu 12 lipca 2010 roku
zmarł trapiony nieuleczalną chorobą mój Syn
Grześ "Duży" Miszczuk
Ze względu na wzrost (1,96 m)
dostał od przyjaciół i kolegów przydomek "Duży".
Dziękuję wszystkim koleżankom i kolegom,
przyjaciołom z UW (i nie tylko) za udział w uroczystościach
pogrzebowych w Warszawie i w osadzie STERDYŃ,
gdzie został pochowany obok rok temu zmarłej
ukochanej "mamuśki" - mej Żony Barbary.
Myślę, że do końca naszych dni zapamiętacie Go takim, jakim był.
Żegnają Go
ojciec Tadeusz,
córka Ania z synem Mateuszem i mężem Krzysztofem
oraz cała rodzina
Ja osobiście żegnam Go mym nieudolnym wierszem:
Nie zapłoną dziś góry ani połoniny
i nie zabrzmi w Bieszczadach filomacka pieśń,
że zmarł mój Syn najdroższy,
kochany jedyny Syn "mamuśki" Barbary
no ten Duży Grześ.
Wiem że będziecie zawsze pamiętali o Nim
chociaż życie zabrała mu okrutna śmierć
pamiętajcie Go takim jakim był naprawdę.
Chociaż odeszło jedno serce "serce naszych serc".
"Wybrańcy bogów umierają młodo".
Carl Friedrich Nietzsche