Nadaj nekrolog
Imię i nazwisko:

Stanisław Ciszewski

Region:
Warszawa
Data emisji:
23.05.2020
4 marca 2020 r. zmarł najstarszy harcerz 22
Warszawskiej Drużyny
Harcerskiej

StanisŁaw
Ciszewski

W drużynie i w Szarych Szeregach mówiono o nim "Cichy" bo taki też był,
spokojny, małomówny, uśmiechnięty. Ale za tym spokojem i uśmiechem
krył się harcerz wielkiego charakteru, wielkiego serca, wielkiej wytrwałości.

24 maja 2020 r. skończyłby 102 lata. Jego życiorys, właśnie na ten czas w jakim żyjemy,
niech będzie przykładem wytrwałości, serca i charakteru. Niech będzie wzorem niezłomności, stawiania czoła przeciwnościom losu, zwyciężania dobrem zła,
którego doświadczył niejeden raz w ciągu swych stu lat.
Urodził się w Moskwie w 1918 roku, dokąd jego Ojciec, pracownik zakładów Gerlach i Pulst,
był wraz z fabryką ewakuowany podczas I wojny światowej. Wojenny niedostatek,
bolszewicka rewolucja z panującym wokół terrorem, szalejące wokół epidemie
tyfusu i grypy "hiszpanki", były codziennością pierwszych lat dziecięcych,
bowiem rodzina powróciła do Polski, do Warszawy, dopiero w 1923 roku.
Staszek, w 1929 roku wstąpił do 22 WDH i odtąd całe jego życie związane było z harcerstwem, owocowało zawartymi tam przyjaźniami. To był najszczęśliwszy okres w jego życiu.
W wieku 15 lat, gdy miał stopień ćwika, został przybocznym w Gromadzie Zuchów,
której wodzem był Henryk Ostrowski. Nie przypuszczał wówczas, że przyjaźń z "Heńkiem", późniejszym drużynowym i komendantem Hufca Grup Szturmowych Praga w czasie II wojny światowej poddana będzie najwyższej próbie, próbie której stawką było życie.
Lata harcerskie w wolnej Polsce, to dla "Cichego" okres nauki, zdobywania wiedzy w Szkole Technicznej, podjęcie pracy w Komisji Dostaw Harcerskich (KDH), a jednocześnie
działalność w Starszoharcerskim Zastępie "Orłów". Uprawiał żeglarstwo, narciarstwo,
a wraz z przyjaciółmi z zastępu pod komendą phm. Ryszarda Białousa budował domki
"igloo" w Dolinie Kościeliskiej. Tam nauczył się metody produkcji śpiworów zszywanych
z dwóch koców z warstwą papieru w środku. Ta technika przydała się podczas wojny.
Gdy w 1939 roku wybuchła wojna "Cichy" należał do Pogotowia Harcerzy i był żołnierzem Warszawskiego Batalionu Harcerskiego. Po powrocie do Warszawy z wrześniowego
"exodusu" na wschód, "Cichy" "zabezpieczył" z siedziby KDH sztance i wykrojniki krzyża harcerskiego oraz lilijki. Ukrył je w ogródku przydomowym na Grochowie. Wraz z całą
drużyną wstąpił do Szarych Szeregów, zastęp "Orłów" stał się sekcją 110 w Hufcu Grochów,
a następnie w Hufcu Grup Szturmowych Praga, gdzie ukończył
kurs szkoły podoficerskiej i dywersyjny.
W grudniu 1942 "Cichy" otrzymał nakaz z niemieckiego Urzędu Pracy wyjazdu na wschód,
do remontu niemieckiego taboru kolejowego. Nie chciał wspierać niemieckiej
machiny wojennej i ukrył się u swego przełożonego "Heńka". Gdy sądził, że żandarmeria
nie będzie go już poszukiwać 17 marca 1943 r. wrócił do domu. Nocą z 17 na 18 marca Gestapo,
które śledziło "Heńka" i "Cichego" aresztowało ich obu. Przesłuchiwał ich w Alei Szucha
ten sam gestapowiec Schultze, który kilka dni później zakatował "Rudego".
Wszyscy byli aresztowani w tej samej sprawie. Podczas pobytu na Pawiaku,
"Cichy" opiekował się ciężko pobitym "Heńkiem", ale zgodna relacja ich obu,
odsunęła "Cichego" od wątku dywersji. Cichy" wspominał po latach, że Schultze po ciężkim
śledztwie powiedział: "Gnoju jeśli przeżyjesz tę wojnę,
zostaniesz uznany za bohatera, jeśli przeżyjesz."
"Cichy" przeżył wbrew wątpliwościom Schultzego ale nie został bohaterem,
nikt nawet się nie dowiedział, jakich doświadczył cierpień. Nie został odbity jak "Rudy"
i "Heniek" pod Arsenałem, ale wysłany do Auschwitz. Jako osoba przeznaczona do likwidacji
został skierowany do "Sonderkomando" zajmującego się opróżnianiem komór gazowych
i transportem ciał zagazowanych do krematoriów. Najtwardsi wytrzymywali to przez miesiąc,
dwa "Cichemu" się udało, bowiem uratowany został przez harcerzy działającej na terenie obozu drużyny harcerskiej "Brzozowa Droga". Wypatrzył go podharcmistrz Jan Banach "Sawczuk"
i zarekomendował jako zdolnego ślusarza do pracy w warsztatach obozowych.
W piekle były również anioły.
Gdy przyszedł czas ewakuacji obozu, ciężką i mroźną zimą 1944/1945 roku,
"Cichy", pamiętny doświadczenia produkcji śpiworów do "igloo", nauczył kolegów,
jak z papierowych worków po cemencie sporządzić ocieplenie pod pasiaki.
Dzięki temu przeżył wraz z kolegami koszmarny "marsz śmierci" z jednego piekła do drugiego,
bowiem w Dachau, trafili w epicentrum epidemii tyfusu. Pamiętał opowieści rodzinne
o tyfusie w Moskwie w 1919 i 1920 roku, widocznie miał już w sobie przeciwciała,
bowiem jako jeden z niewielu przeżył i doczekał wyzwolenia obozu
w kwietniu 1945 r. przez żołnierzy amerykańskich.
Po kilkumiesięcznej kwarantannie i intensywnemu odżywianiu, wraz z kolegami
z obozu wstąpił do ZHP w Niemczech, działającego w trzech strefach okupacyjnych
(angielskiej, amerykańskiej i francuskiej),
skierowany został na kurs podharcmistrzowski, gdzie ponownie spotkał się
z prowadzącym zajęcia hm. Heńkiem Ostrowskim, który także przeżył obóz koncentracyjny
i hm. Ryszardem Białousem, z którym budował "igloo" w Dolinie Pięciu Stawów
i który był jego dowódcą w OS "Jerzy".
W 1946 roku "Cichy" zdecydował się na powrót do Polski, podjął pracę w KDH,
wykopał z ogródka sztance i wykrojniki krzyża i lilijki,
działał też Kole Przyjaciół Harcerstwa przy 22 WDH.
Gdy przyszedł rok 1950 i nastały czasy terroru stalinowskiego, gdy zniszczono
tradycyjne harcerstwo, "Cichy" stracił pracę w zlikwidowanej KDH, a on odchodząc
z niej zabrał wyrzucone na złom stare sztance i wykrojniki krzyża i lilijki harcerskiej i ponownie zakopał je w swym przydomowym ogródku.
Po reaktywowaniu ZHP ponownie podjął działalność w KPH "Stara Wiara"
przy 22 WDH, a następnie 22 Szczepie "Watra", po raz drugi wykopał sztance i wykrojniki,
ale nie oddał ich nowym władzom, czekał wraz z całą Polską, Harcerstwem,
wraz z naszym środowiskiem na lepsze czasy. W latach siedemdziesiątych,
na wniosek najstarszych naszychdrużynowych, wykonał kilka egzemplarzy krzyży,
które wybito ze srebrnych monet.
Otrzymało je wraz ze złotymi okuciami, po decyzji kapituły Harcerza Rzeczypospolitej
naszej "Starej Wiary" kilkoro harcmistrzów, w tym i ja. To dzięki temu w 1974 roku
gdy wpisałem w arkusz obozowy swój stopień podharcmistrza Harcerza Rzeczypospolitej,
pierwszy raz zostałem zwolniony z funkcji szczepowego.
Nie ujawnialiśmy natomiast, że mamy przedwojenną sztancę i wykrojniki krzyża harcerskiego,
aż do powstania Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, gdy zostały one
przekazane przez "Cichego" naszej organizacji.
Krzyż, który noszę to właśnie ten wybity przez "Cichego".
Dziś dzielę się tą historią historią jednego życia z wszystkimi harcerkami i harcerzami ZHR-u,
abyśmy w czasach epidemii, pamiętali, że krzyże które nosimy są wykonane z tej samej sztancy,
co przed wojną i zaraz po wojnie, że trwamy, mimo wojny, terroru komunistycznego, że przetrwaliśmy, tak jak Staszek przetrwał dwie zarazy, rewolucję bolszewicką i wojnę, że za
Czuwaj! ( ) hm HR Grzegorz Nowik

Szukaj nekrologów i wspomnień

Powiadom znajomego

Inne nekrologi