Nadaj nekrolog
Imię i nazwisko:

Michał Nadachowski

Region:
Warszawa
Data emisji:
11.08.2018


MICHAŁ
NADACHOWSKI
1937 - 2018

Michale Drogi! Odszedłeś za wcześnie ale spotkamy się u Pana.
Zaprzyjaźniliśmy się pierwszego dnia roku szkolnego 1951/1952,
gdy świeżo upieczeni licealiści z różnych szkół podstawowych,
przyszliśmy na pierwszą lekcję w klasie ósmej
do Szkoły Ogólnokształcącej przy ul. Żelaznej 88.
Usiedliśmy razem w tej samej ławce.
I tak zostało do matury.
Były to piękne cztery lata wczesnej młodości.

Już wtedy podziwiałem Twoją wiedzę. Byłeś niedoścignionym wzorem ucznia.
Co pół roku na cenzurce miałeś, od góry do dołu, same piątki.
Chciałem też mieć takie świadectwo szkolne, chociaż jedno, ale nigdy tego nie osiągnąłem.
Wreszcie mnie się częściowo udało na pisemnych egzaminach maturalnych.
Zdawaliśmy dwa: z matematyki i polskiego.
Widocznie były trudne, gdyż tylko Ty i ja dostaliśmy z obydwu przedmiotów piątki.

Mogłem codziennie na lekcjach korzystać z Twojej pomocy,
ale już na początku uzgodniliśmy, że nawet gdyby mnie groziła dwója
nie będziesz podpowiadał. Z wyjątkiem języka angielskiego.
Często pisałeś dla mnie krótkie, codzienne prace domowe,
a ja przepisywałem je przed lekcją.

Natomiast współpraca była na porządku dziennym.
Na przykład na lekcjach rosyjskiego.
Pani Wadowska w połowie lekcji rozdawała długie teksty do czytania na głos.
Po każdym akapicie wywoływała innego ucznia.
Poziom rosyjskiego w naszej klasie nie był równy,
niektórzy niemiłosiernie dukali, aż przykro było słuchać.
Znaleźliśmy na to radę. Na zmianę czytaliśmy pod ławką powieści kryminalne.
Jeśli Pani Wadowska mnie wywołała, pokazywałeś palcem odkąd mam zacząć czytać.
na odwrót. Na klasówkach z matematyki, które na ogół kończyliśmy w połowie lekcji,
po porównaniu wyników, w zasadzie zawsze nam się zgadzały,
bo jakże by inaczej, wracaliśmy do Agaty Christie, której kryminały trzymaliśmy pod ławką.

Zdaliśmy trudne egzaminy na Politechnikę Warszawską.
Wtedy przypadało siedmiu kandydatów na jedno miejsce.
Preferowane było pochodzenie robotniczo-chłopskie.
Wybrałeś Wydział Łączności, ja Wydział Budownictwa Lądowego.
Wykłady odbywały się w Gmachu Głównym, a dziekanaty były blisko siebie.
Często spotykaliśmy się przypadkowo.
I jeśli było chociaż kilka minut wolnych, wymienialiśmy spostrzeżenia.
Rozmowy z Tobą, były prawdziwą przyjemnością.
Będzie mnie ich brakować.
Bawiliśmy się też wspaniale na prywatkach, które wtedy były modne.

Po studiach spotykaliśmy się rzadko, a jeszcze rzadziej gdy czterdzieści lat temu
opuściłem Polskę Ludową i wylądowałem w Australii.
Jednak zawsze byliśmy w ścisłym kontakcie telefonicznym lub listowym,
a Internet zbliżył nas jeszcze bardziej.
Gdy przyjeżdżałem do Warszawy spotykaliśmy się obowiązkowo.
Wspominaliśmy naszą szkołę, a głównie wspaniałych nauczycieli.

Nigdy Tobie nie mówiłem, że tak naprawdę to maturę oblałem.
Jak na ironię był to egzamin ustny z matematyki,
mojego ulubionego przedmiotu, z którego regularnie miałem piątkę.
Gdy na maturze wyciągnąłem kartkę z pytaniami nic z tego nie rozumiałem.
Kompletna pustka. Bezmyślnie patrzyłem na Komisję Egzaminacyjną przysłaną z Kuratorium,
w której zasiadała też nasza nauczycielka matematyki. Pani Detko zorientowała się w sytuacji, wstała zza stołu z pytaniem:
"Łukasiak, czy źle się czujesz?" i wyprowadziła mnie na zewnątrz.
Zdołała wymusić na Komisji nawet czwórkę,
gdyż z trójką z matematyki nie miałem najmniejszej szansy dostać się na Politechnikę.

Na maturalnym egzaminie pisemnym z matematyki zadania rozwiązałem szybko
i zacząłem pisać ściągi dla innych.
Salę kontrolował nauczyciel języka polskiego Pan Rżysko.
Niepostrzeżenie zaszedł mnie z tyłu, sprawdził czy rozwiązanie jest prawidłowe
i stanął przy moim stoliku w taki sposób, abym mógł wysyłać ściągaczki.

Trochę kłopotu i Ty i ja mieliśmy z nauczycielem wychowania fizycznego.
Tylko my dwaj nie mogliśmy przeskoczyć skrzyni.
Byłem najniższy w klasie i nie mogłem pokonać tego długiego i wysokiego pudła.
Ty byłeś najwyższy, ale też miałeś trudności.
Jednak w ostatniej próbie, chociaż wsłabszym stylu, skrzynię pokonałeś.
Przy mojej ostatniej próbie, Pan Kieda odwrócił się tyłem, a ja skrzynię obszedłem.
Tobie postawił piątkę, żeby nie popsuć świadectwa, mnie trójkę, żebym nie oblał matury.
Chemii uczyła nas Pani Osińska.
W naszej szkole zaczęła pracować zaraz po studiach. Była od nas niewiele starsza.
Po maturze kontaktowałeś się z nią całymi latami, a też jeszcze niedawno.
Nauczycieli zawsze wspominaliśmy z sentymentem.
Odszedłeś za szybko. Jeszcze miesiąc temu zastanawialiśmy się razem,
czy w listopadzie, z okazji Rocznicy Twoich Urodzin urządzić taką prywatkę,
jakie "robiliśmy" w naszych latach szkolnych.
Szkoda, że prywatki nie będzie. Siedemdziesiąt lat przyjaźni.
Mnie będzie brakowało rozmów z Tobą i Twojego intelektu, szczególnie w Australii.
Gdy spotkamy się u Pana, mam nadzieję, że św. Piotr posadzi nas w jednej ławce,
chociaż na krótko.
Opowiem Tobie co się wydarzyło w tym czasie.

Witek

Szukaj nekrologów i wspomnień

Powiadom znajomego

Inne nekrologi