Wspomnienie
Mateusz W. Oleksy
(1974-2008)
23 lipca 2008 roku Mateusz schodził ze szczytu Chan Tengri,
7-tysięcznika na pograniczu Kirgistanu, Kazachstanu i Chin.
Szedł pierwszy, prawie 2 m. za nim towarzysz wspinaczki.
Szczytu nie zdobyli, zabrakło im niecałe 100 m.
Byli wyczerpani, sfrustrowani i chcieli dotrzeć do obozu,
żeby nie spędzać nocy na lodowcu.
Było ciemno, latarki ledwie oświecały drogę.
Nagle, jak później relacjonował drugi uczestnik tej wyprawy,
Mateusz zniknął. Spadł razem z nawisem lodowo-śnieżnym w głęboką,
niedostępną przepaść. I tam pozostał na zawsze.
Na zawsze pozostanie również w pamięci.
W moich wspomnieniach Mateusz to doskonały kompan
wypraw rowerowych, kumpel do spontanicznego wyjścia na koncert,
wspólnego przyrządzenia egzotycznej potrawy,
dzielenia pasji muzycznych i literackich.
Mati koncentrował wokół siebie niezliczone grono osób... znajomych,
akademików, studentów, przyjaciół.
Jego charakterystyczny tubalny głos, rozpoznawalny wszędzie,
przyciągał uwagę słuchaczy i zarażał energią.
Bo dla Mateusza wszystko było możliwe
a świat praktycznie nie miał granic...
Krzysiek Jóźwiak, przyjaciel